środa, 29 lipca 2015

Sernik na zimno (na serkach homogenizowanych)

Dziś zapraszam na sernik na zimno Nie jakiś tam oszukiwany...  Prawdziwy, nie z pudełka. Prosty, szybki i naprawdę przesmaczny (podkreśla mi tu, że nie ma słowa PRZESMACZNY.... chyba po prostu jeszcze nie jedli tego sernika). Robi wrażenie na każdym, kto tylko ośmieli się go spróbować i dodatkowo wygląda obłędnie. Maliny i delikatna śmietanowo-serowa masa zalane malinową galaretką - to chyba wszystko wyjaśnia.

wtorek, 28 lipca 2015

Przegapiłam...

Stefano jest już z nami dwa miesiące. Czas pędzi jak szalony, a ja jestem przerażona i zła....
Zła na siebie, bo tak wiele już mi umknęło, tak wiele już przepadło i nigdy się nie powtórzy. 

Od zawsze mówi się, że to młodsze dziecko dostaje więcej uwagi od rodziców niż starsze. Być może tak jest - ale z pewnością nie w przypadku rodzin z dziećmi rok po roku, a już na pewno nie w naszym przypadku. 

A wszystko dlatego, że Marianna to żywe srebro, z naciskiem na "ŻYWE".
 Jak nie zwracać na nią uwagi gdy wspina się na oparcie fotela i wisi na nim jak małpka, gdy ja właśnie karmię Stefana?
Jak nie zajmować się nią, gdy on jest grzeczny i spokojny, a ona właśnie powyciągała 10 par rajstop i biega z nimi po mieszkaniu cała dumna i blada, i woła "Tiuuuuu tiuuuuu" i pokazuje, że właśnie dziś, przy 30°C niczego bardziej nie pragnie, jak je założyć?

wtorek, 21 lipca 2015

Przygoda ze smyknapokladzie.pl

Odkąd zostałam mamą, godzinami przeglądam oferty handmade'owych arcydzieł dla najmłodszych. Uwielbiam rzeczy tworzone z pasją, nietuzinkowe, wykreowane na specjalne zmówienie, urzeczywistniające mój pomysł na otaczający mnie świat. Najwspanialsze w tym wszystkim jest to, że większość tych jakże pożądanych przeze mnie rzeczy, którym przypinam dumnie brzmiącą metkę "must have", pochodzi z niewielkich firm stworzonych przez mamy specjalnie dla dzieci. To one wiedzą, co tak naprawdę jest najlepsze dla dzieci, co się sprawdzi i ułatwi funkcjonowanie z maluchem innym mamom. Starannie przemyślane w każdym calu, dopracowane do granic możliwości. Nic tu nie jest z przypadku - dobór materiałów, kolorów, nici, lamówek - wszystko ma być idealne, bo i klient wymagający....


piątek, 10 lipca 2015

Jak dużo bawisz się ze swoim dzieckiem?

Kilka dni temu jak co dzień wybraliśmy się z Trzpiotami na plac zabaw. Stefek jak zwykle spał sobie spokojnie w wózku, a Marianna podbijała świat. Już w piaskownicy zaczęła się bawić koło nieco starszej dziewczynki -Aurelki, która była z babcią. Babcia cały czas z nią rozmawiała, opowiadał co robią, gdzie pójdą, co widać dookoła, co wydarzyło się wczoraj, a co dziś, a co będzie jutro... Aurelia pięknie mówiła i wiele rzeczy powtarzała, można się już było z nią całkiem fajnie dogadać. A gdy robienie babek stało się zbyt nudne dla Marianny, obie dziewczynki ruszyły na zjeżdżalnię, a my - tzn. ja, Stefek w wózku i Babcia Aurelii - za nimi. Rozmowa jak to na placu zabaw "a ile ona ma?", " Ja jestem jej babcią, wie pani...". Patrzyłam na dziewczynki i zastanawiałam się, jak te zaledwie 3 miesięcy różnicy sprawiło, że Aurelia pięknie mówi, a Mania póki co... kilka słów w naszym język, resztę - w swoim dziecinnym. Dziewczynki wspinają się po schodkach - Marianna sama pokonuje stopnie, Aurelka z pomocą babci. Marianna biega, Aurelka chodzi....i gada, gada jak najęta, a ja zastanawiam się czy nie powinnam mówić i bawić się z Manią jeszcze więcej, aby i ona zaczęła mówić... W pewnym momencie, po kolejnym przestawieniu wózka z Stefankiem, Babcia zauważa go..."o matko! Jaki fantastyczny wózek! Ile ma to maleństwo? 5 tygodni?? To pani jest naprawdę dzielna! Dwoje maluchów, my z jedną sobie nie możemy poradzić..."

poniedziałek, 6 lipca 2015

Poznajmy się

Właśnie kończę moje późne drugie śniadanie - grzanka z masłem i dżemem własnej produkcji i myślę o tym, że skoro jednak tyle osób polubiło ManiMamę, to może wypadałoby się nieco przedstawić, opowiedzieć skąd to wszystko się wzięło i kim jesteśmy?

środa, 1 lipca 2015

Spokojnie - to TYLKO bunt

Leży sobie na chodniku mój aniołek.
 Na zmianę krzyczy i płacze, krzywi się i kopie nóżkami.
 Mój aniołek o blond loczkach miewa gorsze chwile. 
Sprawdza mnie i testuje wszerz i wzdłuż. 
Gdy nie reaguje - przestaje wyć... spogląda zdziwiony, pewnie myśli "Czy ta mama zgłupiała? 
Ja tu jej urządzam cyrk - a ona nic?"
 Spokojnie stawiam krok w przód. 
Jeden - drugi -trzeci... 
"Aniołek" twardo chce postawić na swoim.
Już prawie się złamał - już prawie daje się wciągnąć w zabawę w ganianego...ale nie, jednak woli jeszcze chwilkę popłakać i poleżeć na chodniku.
Tak -macie racje - to bunt na mariankowym pokładzie.
Musimy to przetrwać i nie dać się wyprowadzić z równowagi.
Tylko jak??


Myślę, że prędzej czy później każde dziecko przechodzi ten etap. Marianna jest charakterna - zupełnie nie wiem, po kim (??) - bo ja przecież taka jestem ugodowa, poukładana i spokojna... 
Próbuje swoich sił kiedy tylko może. A ja ćwiczę cierpliwość - szkoda tylko, że cierpliwość nie mieści się w mięśniach brzucha - miałabym już całkiem niezły sześciopak....