W ostatnio poście wspominałam o naszej rocznicy ślubu. Dziś chciałam Wam opowiedzieć, jaka niespodziankę przygotowali dla nas najbliżsi.
Wielka konspira - nikt nic nie wie, nikt nic nie widział, nikt nic nie słyszał....
"Macie przyjechać i koniec" - usłyszałam podczas rozmowy telefonicznej. Żadnego zapraszamy, tęsknimy... nic! "Macie" i koniec, czy tego chcecie czy nie.
Zmieniliśmy zatem nasze niedzielne plany - bo wyboru żadnego nam nie dali - zapakowaliśmy Mariankę i jej najpotrzebniejsze rzeczy, i pojechaliśmy.
Pogoda wymarzona, słonecznie, błękitnie...
Cisza, spokój, coś tu nie gra- nikt nie pędzi na powitanie - Marianki przede wszystkim, a nas, to tak już zupełnie przy okazji?
Idziemy, a tu na tarasie - nasi najbliżsi, odświętni, uśmiechnięci, szczęśliwi.
Kwiaty, pompony szampan, tort....
Wszystko dopracowane, przemyślane w najdrobniejszym szczególe.
Welon ( z panieńskiego), mucha, przyrzeczenia - spersonalizowane, żartobliwe, ujmujące!
Wsparcie, zrozumienie, pomoc!
Wspólne świętowanie, wspólna walka z przeciwnościami.
W Rodzinie siła, bez Nich nie ma nic!
Ale cudownie! :) Zazdroszczę! Muszę chyba sama wyprawić sobie rocznicę ślubu, bo beze mnie nikt tego nie zrobi :)
OdpowiedzUsuń