poniedziałek, 17 sierpnia 2015

Projekt "Moje wyzwanie to bieganie"

Dzień leci za dniem, a ja... ciągle czegoś szukam, do czegoś dążę i wymyślam sobie nowe cele do zrealizowania, bo boję się, że najzwyczajniej w świecie nie zdążę, że życie mnie ominie, że je przegram.....
Czasem mam wrażenie, że życie mi ucieka - gonię je, pędzę ile sił w nogach, a ono bez pytania wymyka się z rąk, niczym piasek z zaciskanej z całej siły dłoni. 
Może dlatego, że zawsze byłam kiepska w bieganiu?



Wśród wielu pomysłów, które mniej lub bardziej nieproszone pchają się do mojej głowy, pojawił się nowy projekt - projekt osiągnięcia tego, co zawsze wydawało mi się nie do przeskoczenia. 
Chcę przebiec 5 km z przysłowiowym palcem w nosie. 
Nie wiem kiedy?
Nie wiem nawet jak?
Bieganie nigdy nie było moją mocną stroną, ale to już postanowione i odwrotu nie ma.

Od kiedy pamiętam już sama myśl o bieganiu wywoływała we mnie dreszcze - mam nawet wrażenie, że to cecha dziedziczna.... You know, what I mean?
 Nawet teraz kiedy o tym myślę, przed oczyma pojawia mi się pewien traumatyczny obrazek z przeszłości.... To była jakaś 6 klasa podstawówki, lekcja wf-u, a słowa- bieg na kilometr zabrzmiały prawie jak kara śmierci. Pamiętam mój nierówny oddech, oczy zachodzące łzami i pojawiający się znikąd katar, który wzmagał zmęczenie. Nogi z każdym krokiem wydawały się być coraz cięższe, ciało odmówiło współpracy. Obraz w moich załzawionych oczach rozmywał się coraz mocniej, by pod samą metą zniknąć w ciemności. Totalna porażka.
 Bieganie? 
Jak to możliwie, że ludzie to robią dla przyjemności??
 Jakim cudem potrafią w ten przedziwny sposób odpoczywać, relaksować się, a co najbardziej zaskakujące - czerpać  siły do kolejnego działania?
Muszę przyznać, że mój problem leżał w głowie - to ona ciągnęła mnie w dół i nie pozwalała zakochać się w bieganiu. 
Wiele razy podejmowałam wyzwanie - ale moja motywacja miała zaskakująco krótki termin ważności. PYK i znikała! 
Teraz moje nastawienie jest inne.
 Wszystko dzięki Trzpiotom. 
Oni daj mi siłę i kopniaka do wzięcia się za siebie. 
To dla nich mama musi być wysortowana i zdrowa. 
Nie ma miejsca na choroby cywilizacyjne, kompleksy i zamartwianie.
Chcę być szczęśliwa i zadowolona z siebie. Z tego jak wyglądam i jak się czuję sama ze sobą. Maluchy to wyczują, a szczęśliwe dzieci i szczęśliwa mama to klucz do sukcesu szczęśliwej rodziny.


Kto się przyłącza? 
A może już świetnie biegacie i macie już tą całą batalię o zgrabną pupę i płaski brzuszek za sobą?
Może ktoś ma dla mnie jakieś cenne wskazówki? 
Trzymajcie kciuki! Zagrzewajcie do walki o siebie! Bądźcie moją motywacją!











2 komentarze:

  1. Polecam lekturę http://treningbiegacza.pl/jak-zaczac-biegac-poradnik-poczatkujacego-biegacza
    Ja juz raz zaczęłam biegać, ale po miesiącu złego biegania dostałam mega bólu piszczeli i musiałam przerwać, a bieganie tak samo "kocham" jak Ty w podstawówce :D
    Trzymam kciuki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo za link! Z pewnością się najpierw przygotuje i nieco podniosę kondycję, bo póki co leży w piwnicy po tych dwóch ciążach ;)

      Usuń

Daj znać, co o tym sądzisz