Ustawianie się przed obiektywem krępuje mnie i nie dość, że czuję się niekomfortowo, to dodatkowo zdjęcia zupełnie mi się nie podobają. A co dopiero mówić o sesji ciążowej, kiedy to talia chyba od ciepła rozciągnęła się i zupełnie zatraciła odpowiedni kształt, tu i ówdzie przybyło i to w dodatku niekoniecznie tam, gdzie byśmy sobie tego życzyły, a każdy ruch wprawia w zadyszkę! Będąc w ciąży z Marianną nie zdecydowałam się na tego typu zdjęcia i z pewnością nie zdecydowałabym się i tym razem, gdyby nie pomysł Anity i zdjęcia- cienie. Nie widzę siebie z odsłoniętym, gołym brzuchem, ani w bieliźnie - to nie moje klimaty. Dlatego też dla mnie był to genialny sposób na uwiecznienie mojego brzuszkowego stanu - i co najważniejsze jestem bardzo zadowolona z efektu! Czułam się swobodnie i komfortowo, nic na siłę i pełen relaks. Natomiast z powodu mojej niechęci do patrzenia w obiektyw na większości zdjęć po prostu w niego nie patrzę ;)
Oto kilka kadrów: