czwartek, 30 października 2014

Kataklizm!!


To już CZWARTY dzień naszej niewoli!! Areszt domowy w pełni! Za oknem piękna pogoda, ciepło - jak na tą porę roku, a ja z nosem przyklejonym do szyby i łezką w oku czekam na lepsze, ZDROWSZE jutro! Ten czwarty dzień nie wiedzieć czemu stal się dniem kryzysowym. Zazwyczaj kryzys przychodzi trzeciego dnia - tak przynajmniej było w moim życiu do tej pory. Wczoraj widocznie postanowił dać nam spokój, bo i marchewkowe ciacho zagościło na stole i Ciocia Julka wpadła z całym pakietem niusów i tematów do obgadania. Dziś jednak przyszedł i co gorsza atakował z coraz to mocniejszą siła. Im bliżej wieczoru, tym gorzej. I to wcale nie chodzi o to, że Mania - O nie! Co to, to nie!! Z Mania jak najbardziej w porządku.

wtorek, 28 października 2014

Rodzeństwo - no to kiedy?

Zapytałam Was ostatnio o to, czy Wasze dzieci mają lub będą mieć rodzeństwo. Ile odpowiedzi - tyle różnych poglądów. Jedne Mamy chcą mieć tylko jedno dziecko inne mogą mieć tylko jedno. Jedni wolą odczekać kilka lat - aby nacieszyć się pierwszym dzieckiem i nieco odpocząć, pożyć - zanim pojawi się drugie maleństwo, drudzy - uważają, że fajniejsza jest mniejsza różnica wieku, bo dzieci mają lepszy kontakt.

poniedziałek, 20 października 2014

Zapisujemy piękne chwile z pomocą profesjonalistów - parzuchowscy.com

Zdjęcia, zdjęcia .... kto ich nie lubi? Uwielbiam biegać z aparatem i chwytać chwilę, które już nigdy się nie powtórzą. Zapisywać obrazy, by móc sięgać do nich po latach. Problem zaczyna się, gdy oprócz Marianny i Mariankowego Taty, mam na zdjęciu pojawić się także ja. Przyznaję się - Mariankowa Mama nie lubi być fotografowana! SZOK?? Zaraz wszystko wyjaśnię.
 Nigdy nie lubiłam pozować do zdjęć! Denerwuje mnie ustawianie się, robienie "minki numer 5" - staram się jak mogę,a i tak zawsze wyglądam identycznie, i absolutnie inaczej niż to sobie wyobrażałam stojąc przed obiektywem. I nic nie daje wystrojenie się, idealny makijaż, perfumy ( których nie widać - wiem, wiem - ale dodają mi pewności siebie), fryzura - zawsze jest coś nie tak! Ustawiam się, uśmiecham i czekam.....czekam i czekam - a zdjęcie nadal nie ma, bo.... "Stoisz w słońcu" lub "Marne światło".... Jestem niecierpliwa, zaraz zaczynam coś gadać - i potem na każdym zdjęciu mam otwartą buzię. Jedno ujęcie jednego miejsca/ sytuacji - jedno do skasowania....I tyle zostało ze zdjęcia z Mariankowa Mamą w roli głównej. Tak po ciuchu myślę, że to wina fotografa - Taty Mani ;)

No a co ze zdjęciami rodzinnymi? Pomysłowość Mariankowych Rodziców nie zna granic - ustawianie aparatu na snopku siana, powalonym drzewie, plecaku - samowyzwalacz - "Ok! Widzę Was! TRZY - DWA - JEDEN.... Biegnę!!" Bardzo radosne są takie akcję - trzeba sobie jakoś radzić ;)

Takie zdjęcia mają swój klimat, urok, niosą ze sobą pozytywne emocje. Ale niestety nie uchwyci się na nich spontanicznych gestów, ruchów,czułości, uczuć - pozowanie sprawia, że nie do końca jesteśmy prawdziwi, nieco spięci, jak gdyby zatrzymani na ułamek sekundy - aby tylko nie mrugnąć, nie poruszyć się.

To wszystko sprawiło, że Mariankowa Mama postanowiła działać!
O parzuchowscy.com dowiedziałam się w czasie spotkania z koleżanką. Zajrzałam na ich fanpage i okazało się, że właśnie organizują " Jesienne mini sesje fotograficzne". Ich oferta od razu przypadła mi do gustu. Zadzwoniłam, zarezerwowałam  i wyczekiwałam z niecierpliwością.
Pogoda w dniu sesji była jak na zamówienie. Słoneczny i tonący w kolorach jesieni Park Agrykola okazał się strzałem w 10! Umówione miejsce, godzina - i...... fantastyczny czas. Atmosfera jaką stworzyli Państwo Parzuchowscy pozwoliła nam zupełnie zapomnieć o trzymanych przez nich aparatach. Nie było napięcia, minki No. 5, gadania. Pomysły na kolejne kadry, pomoc w idealnym ustawieniu, zabawianie Marianny i Pesto - nieocenione! Do tego miła, przyjazna rozmowa - a zdjęcia to tak przy okazji! To wszystko zaowocowało fotografiami jak marzenie! Trudno było podjąć decyzję - bo przez godzinę naszej sesji powstało ponad 160 zdjęć, z czego 150 nas zachwyciło. Aż trudno nam było uwierzyć, że możemy tak fajnie wyglądać na zdjęciach!  Zwłaszcza JA!! Jedyne czego żałuję, to że nie znałam Państwa Parzuchowskich, gdy szukaliśmy fotografa na nasze wesele i sesję plenerową.

Oto efety naszej współpracy z parzychowscy.com










piątek, 17 października 2014

Gra w klasy

Ostatnio idąc z Marianną i dwiema córeczkami sąsiadki przez  park byłam świadkiem, a w pewnym momencie nawet czynnym uczestnikiem, pewnej sytuacji.
Idzie, a właściwie kroczy noga za nogą w tempie gęsi wyścigowej, pani dość pokaźnych rozmiarów i krzyczy, a tak naprawę - najzwyczajniej w świecie się wydziera - MAJA!!! MAAAAJJJJAAAA!! Pomyślałam, że z pewnością uciekł jej pies i w ten sposób próbuje go do siebie przywołać. Tak, wiem, "Maja" to dziwne imię dla psa, ale ludzie mają przeróżne pomysły. Minęłyśmy wrzeszczącą panią i poszłyśmy w kierunku placu zabaw. Dziewczynki pobiegły na zjeżdżalnie - ja z Marianną obserwowałyśmy ich zabawę z niewielkiej odległości. Po chwili usłyszałam głos owej okrągłej pani "Ooooo!! JESTEŚ!! Kto ci pozwolił tak daleko ode mnie odchodzić?? MAM CI WLAĆ? MAM CI WLAĆ NA OCZACH WSZYSTKICH??" Myślę sobie, że to bardzo dziwne, że jej pies jest na placu zabaw. Patrzę, a tu wcale nie pies, ale około czteroletnia dziewczynka idzie w jej stronę ze spuszczoną głową... Zatkało mnie...Jak to? To ona tak wołała córkę? A teraz grozi jej publicznym laniem? Nie wytrzymałam! Odezwałam się - powiedziałam pani czym zakończy się jej ewentualna próba bicia dziecka - oczywiście w bardzo kulturalny, chociaż dosadny sposób - odwróciłam się i zaczęłam bawić się z dziewczynkami w klasy. Wzięłyśmy patyki i na piasku zaczęłyśmy rysować naszą grę. Wesoło, z uśmiechem, bez niepotrzebnych emocji. Czy to jest jakie trudne? Oczywiście, że łatwiej nakrzyczeć, nawydzierać się na dziecko - bo się nie słucha, bo ucieka... Tylko jak żywe, ciekawe świata dziecko ma zapanować nad tą energią, która tylko czyha na moment eksplozji? Mama wolno idzie, a dziecko potrzebuje ruchu, potrzebuje się wybiegać, wyszaleć. Czy dziewczynka była winna, że uciekła? Myślę, że nie mając perspektywy na krótką chociażby zabawę na placyku, sama uciekłabym jak najdalej...To przecież tylko dziecko, ono ma inny sposób myślenia, inaczej postrzega świat, inaczej umie radzić sobie z dysonansem  między "chcieć" i "móc", inaczej odczuwa i widzi to co je otacza. Rolą dorosłego jest za tym nadążyć, pokazywać drogę radzenia sobie z emocjami,  ukierunkować prawidłowe nawyki aktywnego spędzania czasu. Wieczne krzyki, groźby, kary cielesne - to walka z emocjami, ale emocjami dorosłego. Uderzenie dziecka nic nie wnosi - pomaga rozładować emocje, oprawcy, a zmiany jakie wywołuje w dziecku są nieodwracalne. Upokorzenie, zachwiane poczucie własnej wartości, wstyd - to wierzchołek góry lodowej.

Na placu zabaw oprócz mnie było jeszcze kilku rodziców - jedni nie zauważyli całego zajścia, inni udawali, że nie widzą  - tylko jeden ojciec siedzący na ławce, mam wrażenie, był podobnego zdania jak ja. Niestety nawet nie otworzył ust...


Czy rzeczywiście tak wiele dzieci jest bitych? Czy rodzice nadal wierzą, że jest to sposób na uzyskanie posłuszeństwa? Ukaranie? Czy nadal musi trwać ta przeklęta zmowa milczenia i przyzwolenie na agresję?
Przeraża mnie to!





Źródło zdjęcia: http://blog.benc.pl/kilka-prostych-zabaw-podworkowych-dla-twojego-dziecka/

czwartek, 9 października 2014

Jesienny spleen

Zbliżała się, zbliżała - w końcu przyszła i rozgościła się na dobre. Piękna, złota, pachnąca szeleszczącymi, kolorowymi liśćmi i kłującymi w podeszwy butów łupinami kasztanów. Jesień. Cieszy i zachwyca każdego, gdy tylko towarzyszy jest ciepłe, jasne słońce. Gorzej zaczyna się robić, gdy słoneczko ukryte pod chmurami pozostaje przez cały dzień, a niebo jest szare, bure i bez wyrazu. Pierwsza myśl pojawiająca się w taki dzień to "KAWA".

niedziela, 5 października 2014

Nominacja

Pojawiła się moda na nominacje. Jedne bardziej wesołe, inne z przesłaniem, jeszcze inne głupowate, nic nie wnoszące, a wręcz żenujące.

piątek, 3 października 2014

Szafa (bez) nadziei, na lepsze jutro

Zakupy, zakupy!! Łaaaa.... Cudownie! Nareszcie! 
Kupowanie ciuchów większości osób ( podkreślam - większości!! ) sprawia przyjemność! Mi też sprawiało! Jednak gdy zaszłam w ciąże, doszłam do wniosku, że nie ma co inwestować w ubrania, bo trudno stwierdzić jaki rozmiar będzie na mnie dobry po próbie dojścia do formy z przed ciąży. Po porodzie - też nic nie kupowałam, bo byłam pochłonięta nauką bycia Mamą... No i teraz, jak Marianna już jest nieco starszym niemowlakiem, nareszcie nadszedł czas dla mnie. Teraz mogę zadbać o odświeżenie garderoby!! Ale czy na pewno jest co tak skakać ze szczęścia?