środa, 1 lipca 2015

Spokojnie - to TYLKO bunt

Leży sobie na chodniku mój aniołek.
 Na zmianę krzyczy i płacze, krzywi się i kopie nóżkami.
 Mój aniołek o blond loczkach miewa gorsze chwile. 
Sprawdza mnie i testuje wszerz i wzdłuż. 
Gdy nie reaguje - przestaje wyć... spogląda zdziwiony, pewnie myśli "Czy ta mama zgłupiała? 
Ja tu jej urządzam cyrk - a ona nic?"
 Spokojnie stawiam krok w przód. 
Jeden - drugi -trzeci... 
"Aniołek" twardo chce postawić na swoim.
Już prawie się złamał - już prawie daje się wciągnąć w zabawę w ganianego...ale nie, jednak woli jeszcze chwilkę popłakać i poleżeć na chodniku.
Tak -macie racje - to bunt na mariankowym pokładzie.
Musimy to przetrwać i nie dać się wyprowadzić z równowagi.
Tylko jak??


Myślę, że prędzej czy później każde dziecko przechodzi ten etap. Marianna jest charakterna - zupełnie nie wiem, po kim (??) - bo ja przecież taka jestem ugodowa, poukładana i spokojna... 
Próbuje swoich sił kiedy tylko może. A ja ćwiczę cierpliwość - szkoda tylko, że cierpliwość nie mieści się w mięśniach brzucha - miałabym już całkiem niezły sześciopak....

Czy nie masz wrażenia, że to twoje dziecko płacze najgłośniej? A wszystkie panie na placu zabaw patrzą na ciebie jak na mordercę - bo nie reagujesz, a przecież to dziecko taaaak strasznie płacze i  na pewno je bije, albo celowo zrobiłam mu krzywdę, tak, żeby nikt nie widział. Albo jestem kiepska mamą i nie umiem postępować z własnym dzieckiem. Chyba jestem  też bez serca - przecież to jeszcze dziecko i trzeba dać mu to co chce, pozwolić wejść sobie na głowę i zrezygnować z własnych planów, bo dziecko PŁACZE! No i skoro tak nauczyłam - to teraz tak mam! Sama jestem sobie winna! O!

I nagle robi się jakoś bardziej gorąco, a policzki jakieś bardziej czerwone. Oczy zaczynają zachodzić łzami i już sama nie wiesz czy to z bezsilności, irytacji czy nerwów. Już ledwo widzisz tego swojego aniołka na chodniku. Nikt nie obiecywał... pomyślisz. Ale czemu od razu tak z grubej rury? Czemu to właśnie twoje dziecko tak się pręży i wygina, że nie możesz zapakować go do wózka, aby jak najszybciej wyjść za bramkę placu zabaw i uciec przez zabójczym wzrokiem wspaniałych matek, które potrafiły wychować swoje dziecko lepiej ode ciebie?? I nakręca się spirala złych emocji, czujesz, że zaraz wybuchniesz, a chwilę późnej będziesz tego żałować. Wtedy pomyśl "To bunt...." - a w miejsce kropek wpisz wiek swojego dziecka. Zapakuj je do wózka - i idź przed siebie. Powtarzaj, aż sama w to uwierzysz "Nic złego się nie dzieje - taki etap". Uśmiechnij się sama do siebie i pomyśl "wypłacze się - będzie lepiej spało". Nie ulegaj, nie czekaj, nie przeciągaj - a nade wszystko nigdy nie próbuj wytłumaczyć, gdy dziecko drze się jak opętane - nie usłyszy nawet jednego słowa.  Jeśli widzisz, że jest szansa na wyrwanie go z tej buntowniczej drogi, którą chce podążyć - obróć to w zabawę, zacznij się wygłupiać lub żartować. Gdy jest już na to za późno... przetrwaj - pomyśl o czymś miłym/ na chwilę spróbuj usłyszeć coś innego niż wrzask dobiegający z wózka - relaks - "To tylko bunt".
Pamiętaj to -Ty tu jesteś szefem!
Marianno - mamusia się nie da, ale sądzę, że i tak będziesz próbować...

 A Ty jak radzisz sobie z atakami płaczu i złości swojego dziecka?

8 komentarzy:

  1. Witaj, fajny jest Twoj blog, lubie podczytywac ale Aniolki sa w niebie. My rodzice Aniolkowi wyczuleni jestesmy jak ktos mowi o swoim dziecku tu na ziemi aniolek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pisząc o Mariannie "aniołek" - miałam bardziej na myśl jej wygląd, te oczka i loczki mogą nieźle zamaskować jej prawdziwe oblicze ;)
      Ale doskonale rozumiem Twoje podejście do tego, kogo nazywa się Aniołkiem przez wielkie "A", dlatego dokonam zmian w poście - aby nie było nieporozumień.
      Pozdrawiam ciepło :)

      Usuń
  2. Cześć Karolcia! Nie przejmuj się ludźmi dookoła, najważniejsze to odpowiednie nastawienie, jak moje dzieci były młodsze również się przejmowałam co inni pomyślą, aż któregoś dnia mąż mi powiedział że niepotrzebnie się przejmuje :)w sumie miał rację:)ale czasami tak bywa że więcej siedziało w mojej głowie niż było tak w rzeczywiści. Pomyśl lepiej w takiej sytuacji że wszyscy rodzice przechodzą przez takie sytuacje (wcześniej czy później) . P.S. Fajny blog, lubię tu zaglądać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć Marzenko :) Dziękuję za słowa wsparcia - chyba każda mama czasem ich potrzebuje, zwłaszcza, gdy zdarzy się ciężki dzień. Ja staram się nie przejmować - jak mantrę powtarzam, że "przecież nic złego się nie dzieje" :)
      Cieszę się, że do nas zaglądasz - zapraszam jak najczęściej :)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  3. Świetny wpis:) Kogoś mi to przypomina...;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ach te nasze małe "aniołki"��
    Chyba tylko z wyglądu, jak śpią
    Nie należy przejmować się tym co ludzie myślą lub mówią, wszyscy są mądrzy do czasu kiedy sami nie znajdą się w takiej sytuacji
    Moja córa też sprawdza moją cierpliwość (17 miesięcy)
    Najlepsza metoda to nie zwracać na nią uwagi i odejść, samo przejdzie
    Jak nie urządza scen tylko płacze i denerwuje się nie wiadomo czemu, to pytam jej czy jest zdenerwowana i czy mam ją przytulić. Jeżeli wyraża zgodę, to przytulam mocno, drapię po pleckach i mówię, że wyganiam z niej złość i już będzie dobrze
    Jeżeli nie wyraża zgody, odchodzę i zostawiam ją samą
    Obie metody są skuteczne. Najważniejsze, to nie pozwolić dziecku wejść na głowę, bo będziemy na straconej pozycji.
    Te małe, perfidne brzdące wiedzą jak osiągnąć swój cel
    Trzymam kciuki za podwójną mamę, za trzy miesiące czeka mnie to samo
    Pozdrawiam wspaniałą rodzinkę

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie - dobrze powiedziane - nie pozwolić wejść sobie na głowę! :) Dzieci są bardzo sprytne ;)
      Dziękuję za kciuki i również ściskam je za Ciebie :) A bycie mamą rok po roku jest pełne niespodzianek, ale nie zamieniłabym się z nikim za nic na świecie :)

      Usuń

Daj znać, co o tym sądzisz