środa, 1 kwietnia 2015

Dziecko i pies w jednym domu



Od kiedy pamiętam w naszym domu były psy. Najpierw w mieszkaniu w bloku, potem w domu jednorodzinnym - jedne mieszkające na dworze w budzie, drugie domowe. Co dziwne pamiętam je wszystkie i do każdego przylgnęła jakaś zapierająca dech w piersiach opowieść. Najbardziej utkwiła mi w pamięci historia, kiedy to wraz z mamą i naszym posokowcem myśliwskim wybraliśmy się na spacer na " "Małpi gaj" - to taki teren przy jednostce wojskowej, na którym szkolą się żołnierze. Niby wszystko piękne, teren ogrodzony, w polu widzenia żywej duszy... a pies i tak znalazł dziurę w parkanie i zagryzł 5 kur na podwórku pobliskiego gospodarstwa.... Jako, że zawsze byłam uczciwym człowiekiem, chciałam namówić mamę, abyśmy zostawiły na tych zagryzionych kurach jakieś drobne pieniążki, co by się na nas gospodarz nie denerwował... ale mama wzięła mnie tylko za rękę, a psa na smycz i szybko poszłyśmy do domu.



Wspomnień mam naprawdę dużo, przygód tych bardziej zabawnych i tych trochę smutnych też, ale nie o tym miał być dzisiejszy wpis. Chciałam tylko napomknąć, że moje dzieciństwo bez tych czworownogów z pewnością byłoby mniej barwne.
Gdy wraz z Tatą Mani postanowiliśmy iść przez życie razem, na dobre i na złe, było jasno powiedziane, że będziemy mieć dzieci - przynajmniej dwoje, ale najpierw będziemy mieć PSA. Mieszkanie w bloku i pies to wyzwanie dla zdyscyplinowanych. Tu nie ma mowy o zwykłym otwarciu drzwi o 6:30 i wypuszczeniu psa na ogród. Trzeba się wcześniej obudzić, wyjść, pospacerować, nakarmić, a tuż po powrocie z pracy, kiedy wszystkie myśli i czyny pchają  Cię w objęcia  sofy - bierzesz smycz i pędzisz na spacer...bo przyjaciołom się nie odmawia. I tak spacery stają się rytuałem, można spokojnie pomyśleć lub wreszcie porozmawiać, gdy uda się wyjść z Tatą Mani. Nic nie rozprasza, nie przeszkadza. A i odporność jak się poprawia - bo kto normalny przy 30-sto stopniowym mrozie wychodzi na spacer o 23? Nikt Cię tak nie zmotywuje do spacerowania jak wierny czworonożny przyjaciel.
Już posiadanie samego psa daje czasem w kość - bo zmęczenie, bo obowiązku, a przyjaciel wyjść musi.... a co dopiero, gdy rodzina zaczyna się powiększać?? Taki czworonożny przyjaciel jest jakby sprawdzeniem lub przygotowaniem przed pojawieniem się dziecka. Uczy obowiązkowości, zdyscyplinowania i prowokuje nieprzewidziane sytuacje, w których musimy sobie dać radę - zupełnie jak przy dziecku! Pesto od zawsze wszędzie z nami jeździł - byliśmy z nim nad morzem, u znajomych, u babci... W końcu to członek rodziny!
Pamiętam doskonale,gdy pod moim sercem zamieszkała Marianna - i pojawiły się pytania "A co zrobicie z psem??" Jak to co zrobimy? A co mamy z nim robić? Nic - zostaje z nami, innej możliwości nie widzę - zgodnie odpowiadaliśmy. "A co jak dziecko będzie uczulone?" "A jak zaatakuje?" "A jak wskoczy do łóżeczka?"  - wyobraźnia ludzka nie zna granic. Przyznam szczerze, że nawet moja, jakże bujna,  w tym wypadku nie podołała!
Pesto dość wcześnie wyczuł, że coś się święci i nie odstępował mnie na krok, co przyznam nie do końca było komfortowe, ze względu na wyczulony węch - a już na kilka dni przed porodem to siedział i się we mnie wpatrywał, nawet gdy spałam.
Mariannę powitał entuzjastycznie, ale kulturalnie. Jedyną szkodą było zjedzenie przez niego smoczka naszej kilkudniowej córci - pewnie był ciekawy, jak długo można wytrzymać trzymając zabawkę w zębach, bez jednoczesnego pogryzienia jej.
Mania rosła, a wraz z jej wzrostem rozwijała się magiczna nić przyjaźni między nią a Pestem. Ten początkowo zaciekawiony wzrok, później uśmiech, aż w końcu entuzjastyczny śmiech na jego widok. Mania traktuje naszą psinkę jak kumpla do zabaw. Przynosi mu piłki, podaje klocki, przytula się do niego, siada jak na konia. Dba o niego, gdy ma gorszy nastrój lub gdy każę mu siedzieć na legowisku, bo ma mokre łapy po spacerze. Wtedy zawsze może liczyć na mariankowe towarzystwo - "Pesto na miejsce" - Marianna już w nim siedzi. Czasem czyta mu książeczki, innym razem przynosi grające zabawki i mu podśpiewuje i tańczy. Jako dobry kumpel często służy jej jako pomocnik/ schodek do wspinania się na kanapę lub jako  żywy koń na biegunach/ łapach. Mania może z nim robić wszystko - sprawdza mu stan uzębienia, łapie za ogon, uczy się psich części ciała....Wie również, że z psem należy się dzielić jedzeniem ( nie wiem kto ją tego nauczył - bo my tak nie robimy) i siedząc na swoim krzesełku rozgląda się, wychyla i ukradkiem zrzuca porcję żywności.  To jest przyjaźń inna niż wszystkie - dlatego tak wyjątkowa.
I chociaż perfekcyjna pani domu ze swoją czujną kamerką pokazałaby kłaczki sierści na dywanie w rozmiarach lasu tropikalnego, a jej  białe rękawiczki już nigdy nie odzyskałyby swojego blasku, a ja tylko odkurzam i myje podłogę, i denerwuje się, że znowu pełno sierści - to wiem, że życie bez psa to juz nie to samo i obserwując Mariannę i jej ogromna ufność i miłość do Pesta - wiem, że właśnie to jest najważniejsze!
Marianna z pewnością nie jest dzieckiem chowanym w sterylnych warunkach - przyznaję się bez bicia - okurzam zaledwie raz dziennie, a podłogę myję co drugi dzień. Testu białych skarpetek tez nie przejdziemy, ale może uchroni ją tą przed alergiami, może przed wszechobecnymi bakteriami, zarazkami i innymi -ami! A jeśli nawet nie - to wiem, że pokochała zwierzęta i nigdy nie będzie reagować paniką na ich widok, bo tekst "Kochanie nie bój się pieska - widzisz, że pani mocno go trzyma i nic ci nie zrobi" lub ewentualnie "Nie ruszaj pieska, bo cie ugryzie" wyprowadzają mnie z równowagi.


2- tygodniowa Marianna
5-cio miesięczna Mania



9-cio miesięczna








10,5 miesiąca

Roczek

Aktualne -14 miesięcy

6 komentarzy:

  1. Jeju, przecież tak często ich widzę razem, a mimo to, czytam i się wzruszam! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) Mania kocha Pesto miłością bezwarunkową! A on..... on pozwala się kochać ;)

      Usuń
  2. Piękne zdjęcia :) Nasza goldenka, gdy byłam w ciąży, chodziła za mną krok w krok, a gdy urodziła się Helenka, pies stał się jej pierwszym strażnikiem. Czasem jeszcze nic nie słyszałam, ale po zachowaniu Belli już wiedziałam, że Hela się budzi. Bardzo się cieszę, że w naszym domu jest pies. Choć mnie też czasem załamują wszędobylskie kłaczki sierści ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Myślę, że nie ma z tym najmniejszego problemu tym bardziej że przecież psiaki są bardzo opiekuńcze. Ja staram się przede wszystkim swojego psiaka dobrze wychowywać i oczywiście dbam o niego najlepiej jak potrafię. W sklepie groomerskim https://sklep.germapol.pl/ bez najmniejszego problemu kupiłem muz niezbędne narzędzia do pielęgnacji i chyba mu się to podoba.

    OdpowiedzUsuń

Daj znać, co o tym sądzisz