piątek, 5 grudnia 2014

Rok temu o tej porze...

Pobudka o 6. A co tam, że zazwyczaj śpimy już do 7 - od jakiego miesiąca. Tata musi wyjść wcześniej do pracy - Marianna nie wypuści Taty bez pakietu buziaków, uśmiechów, roześmianych spojrzeń i entuzjastycznego "pa pa" na do widzenia.
Nie ma czasu, święta już za trzy tygodnie - więc trzeba się zebrać w sobie i skorzystać z przejmująco wczesnej pobudki. Wypisałam listę "rzeczy do zrobienia", listę "spraw do załatwienia w czasie spaceru" i wzięłam się za realizację punktu po punkcie.
Marianna bryka wesoło po podłodze, coraz odważniej przemierza świat - pierwsze kroczki kończą się miękkim lądowaniem, ale jej upór i zawziętość nie pozwalają na zaprzestanie kolejnych prób. A ja ogarniam i ogarniam... przy okazji rozmyślając i analizując- to moje ulubione zajęcie podczas robienia wszystkiego innego. Wspominałam już o tym? ;)
I właśnie między porządkowaniem szafki ze szkłem, wstawianiem prania i opłukiwaniem zakurzonych kwiatów, przypomniał mi się grudzień zeszłego roku. Z brzuchem już pokaźnej wielkości, wyczekiwałam informacji od mojej córci, że to JUŻ. Miałam jakąś ogromną ochotę już Ją zobaczyć. Koleżanki rodziły przed terminem dwa, trzy tygodnie. Może i ja wcześniej spotkam się z Maluszkiem - takie były moje naiwne nadzieje.... Teraz jak o tym myślę, to dziwię się samej sobie - przecież ważne, żeby dziecko było donoszone, po coś natura ustaliła 40 tygodni trwania ciąży, nie 36... Ale wtedy świat wyglądał inaczej. Kręgosłup żył własnym, umęczonym życiem. Brzuch, piersi....o tym nie wspomnę. Oddech, zadyszka, ZGAGA - moje przekleństwo. Miałam ją praktycznie po wszystkim!! Nie cieszyłam się na myśl o wigilijnych pierogach - które uwielbiam, bo już czułam zbliżającą się moją zmorę- zgagę!
Ale.... Nie o tym jednak chciałam pisać. Rozpoczynając moją przygodę blogową, wspominałam o tym jak ciąża mnie zmieniła i z "beksy bez powodu", stałam się "wiecznie wybuchającą śmiechem"! <możesz sobie przypomnieć ten wpis TU>

Sytuacji komicznych z tym związanych nie było końca. Przykładem mogą być zakupy w supermarkecie, kiedy to chciałam wybrać małe sitko. Sitko.... takie powiedzmy do przesiewania cukru pudru. Teraz, pisząc  to i przypominając sobie tą akcję - sam się sobie dziwię i przyznam szczerze, że wciąż nie mogę uwierzyć, jak mój kochany Mąż ze mną wytrzymał?! Sitko doprowadziło mnie do łez!  Co w nim było takie śmiesznego?  Nie wiem!! Jego kształt, rączka.... ? Trudno powiedzieć tak naprawę co - ale śmiałam się tak, że łzy ciekły mi ciurkiem, a ja stałam zgięta w pół, podskakując, chichocząc, starając doprowadzić się do porządku, opanować, chusteczką wycierając rozmazany makijaż, a co najważniejsze - ściskając nogi, bo śmiech w ciąży grozi tylko jednym.... SIKU!!!
Druga, ulubiona sytuacja - wydarzyła się właśnie w grudniu, kiedy to już w 9 miesiącu - łóżko stało się moim wrogiem. Niewiarygodne, a jednak możliwe! Nie mogłam spać! Zasypianie nie stanowiło problemu. Najgorsze były pobudki - o 3, 4 lub zupełnie luksusowo o 5 rano! Koniec spania! Kołdra i poduszka zdawały się parzyć! Materac dotąd zawsze wygodny - okazał się przeciwnikiem nie do pokonania. Moje męczarnie trwały prawie cały 9 miesiąc. W związku z tym, po kolejnej nocy przewracania się z boku na bok i wędrówek do łazienki - postanowiłam, że jak się obudzę, to przeniosę się do drugiego pokoju, aby nie przeszkadzać Mężowi, którego materac zupełnie nie gryzł, a wręcz przytrzymywał i nie chciał puścić nawet po uporczywym nawoływaniu budzika. Poprzedniego wieczoru Mąż naszykował mi łóżko w salonie, wystarczyło przenieść pościel. I tak następnego ranka - bardzo wczesnego ranka - wzięłam poduszkę i kołdrę, i udałam się do drugiego pokoju. A tam spał niczego nieświadomy Pesto - nasz pies. Biedak, na mój widok ( w grudniu o 4 rano jest jeszcze dość ciemno) o mało nie dostał zawału. Z przerażeniem w oczach obserwował mnie zza stołu- wielką, brzuchatą górę w koszuli nocnej z kołdrą w jednej i poduszką w drugiej ręce. Z każdym moim krokiem, jego przerażenie rosło, aż osiągnęło poziom krytyczny. Pies podjął próbę ucieczki! Chęć ratowanie życia była w nim tak ogromna, że biedak, przebierał łapami z taką prędkością, że zdawał się być kreskówką, która zamiast czterech łap - ma ich dwadzieścia w formie koła. Niestety, mój nieszczęśnik pomimo ogromnego wysiłku, stał w miejscu - gdyż jego właściciele położyli panele, po których  ślizgał się niczym na lodowisku. A ja? Mówię do niego - Pesto, spokojnie piesku, to tylko ja - po czym wybucham śmiechem tak przeraźliwym, że nie mogę się opanować. Leżę w łóżku, przykryta kołdrą i pękam ze śmiechu. Próbuję się opanować, uspokoić oddech - ale widok przerażonych oczy mojego kochanego czworonoga nie pozwalają mi na doprowadzenie się do porządku. Śmiech = siku -> łazienka. I tak kilka razy - a ten męczący śmiech wcale nie chce ode mnie się odczepić. Zatykam sobie nos i buzie ręką... NIC! Nagle z sąsiedniego pokoju "Kochanie.... czy wszystko jest w porządku??" - nie muszę
chyba mówić jak zareagowałam na te słowa ;)

Koleżanka wspominała, że ona miała zupełnie na odwrót - płakała z każdego powodu. Płakała nawet po kupieniu pierwszych śpiochów... bo bała się, że maluszkowi się nie spodobają.... ;)

A Wy? Jakie macie wspomnienia ciążowe? Śmiech przez łzy, czy odwrotnie?


10 komentarzy:

  1. Hmm.. przez pierwsze 3-4 miesiące byłam strasznie nerwowa a może i do końca? Nie pamiętam, wiem że dużo płakałam przez okres tych kilku miesięcy z byle powodu a najczęściej przez męża, nie wiem czemu czy to jego wina była czy moja że dawał mi powody do płaczu?? ale tak było no cóż. Synek w lipcu będzie miał 4 latka a teraz jestem w 4 tygodniu ciąży jak będzie to się okaże, już nie czuję się zbyt dobrze zażywam tabletki na podtrzymanie reszta to "słodka" tajemnica bo nie zapowiada się tak kolorowo jak w pierwszej ciąży :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzymam kciuki! Oby wszystko się dobrze poukładało, a ciąża przebiegała pomyślnie. Może to trudne początki, a potem będzie już dobrze!! Powodzenia! I dużo pozytywynych myśli!

      Usuń
    2. Mam nadzieje że wszystko będzie dobrze i dziękuję za miłe słowa :)

      Usuń
  2. Ja w sumie przechodziłam ciążę bezobjawowo. Bez zgagi, zawrotów glowy czy mdłości. Byłam bardziej wrażliwa, łatwiej było wyprowadzić mnie z równowagi. Ale trzeba było dawać radę tym bardziej że przez pierwsze dwa trymestry i początek trzeciego byłam sama. Mąż był na polrocznym szkoleniu. W trzecim trymestrze zaczęły się bóle spojenia i w sumie tyle... nic więcej mnie nie męczyło nawet kręgosłup przestał boleć w ciąży za to teraz nadrabia te 9 miesięcy :-/

    Dzięki za rozbawienie mnie. Fragment z psem jest super!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To dzielna jesteś, że tyle sama byłaś!! Mi kręgosłup cały czas daję w kość... Ale to chyba już lata lecą ;)
      Cieszę się, że choć trochę Cię rozbawiłam - ja sama pękam ze śmichu, jak sobie przypomnę te przerażone oczy mojego psa ;)
      Pozdrawiam!!

      Usuń
  3. Moja Kochana. My obchodzimy dzis swieto Kanapki z Szynka. Wiecej na mamaniuta.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już zapoznałam się z Waszym świętem - urodzinowe całusy dla Emilki!!

      Usuń
  4. Ja nie wspominam tak dobrze ciąży jak ty. Wiecej u mnie bylo placzu i strachu:( 10 wizyt w szpitalu wymioty na sama mysl o jedzeniu, wysokie cisnienie i wskazanie do lezenia. Nie bylo fajnie ale dla corci bylo warto:) ciesze sie ze mimo to niunka urodzila się zdrowa. Jedynie to milo wspominam to jak mnie maz czasem nazywal: moj wielorybie itp bo przytylam 30kg...

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja nie wspominam tak dobrze ciąży jak ty. Wiecej u mnie bylo placzu i strachu:( 10 wizyt w szpitalu wymioty na sama mysl o jedzeniu, wysokie cisnienie i wskazanie do lezenia. Nie bylo fajnie ale dla corci bylo warto:) ciesze sie ze mimo to niunka urodzila się zdrowa. Jedynie to milo wspominam to jak mnie maz czasem nazywal: moj wielorybie itp bo przytylam 30kg...

    OdpowiedzUsuń
  6. Ciąża to szczególny czas - niestety nie zawsze wygląda tak jakbyśmy tego chciały... Ale najważniejsze, że Malutka jest zdrową i śliczną dziewczynką - dla dzieci wszystko :)

    OdpowiedzUsuń

Daj znać, co o tym sądzisz