wtorek, 20 maja 2014

Mała Syrenka....

Basen i niemowlę - to połączenie wzbudzające kontrowersje. Jak ze wszystkim - są zwolennicy i przeciwnicy. Z jednej strony zachwyt, że "jak to możliwe" i "jak to niesamowicie, że takie maluszki nurkują". Z drugiej zaś - "Ale czy się nie boicie, że coś się stanie?", że będzie chorować, złapie infekcję dróg moczowych, zapalenie ucha..
. Oczywiście jest wiele "strasznych" rzeczy, które mogą się przytrafić. Tylko Mariankowi Rodzice wychodzą z założenia, że tak jak w reklamie batona Lion - "Nie siedź w domu" -w domu, też coś się może stać. Nie ma najmniejszego sensu o tym rozmyślać, bo myślami można takie wypadki i niechciane choróbska tylko niepotrzebnie do siebie przyciągnąć. Mariankowi Rodzice obejrzeli filmik z nurkującymi niemowlakami i stwierdzili, że to wspaniały pomysł, aby zapisać córcię na basen. Poczytali, popatrzyli, sprawdzili terminy i domowy budżet, poczekali aż Mania będzie wystarczająco "duża" - i po ukończeniu przez Nią 3 miesięcy, wybrali się na basen. Oczywiście trzeba to było wszystko logistycznie zaplanować - tym jak się domyślacie, zajęła się wiecznie rozmyślająca Mariankowa Mama. W Jej głowie kłębiły się myśli, żeby się nie spóźnić, na spokojnie przebrać siebie i Mariankę, a przede wszystkim, żeby dobrze spakować torbę i niczego nie zapomnieć. O pakowaniu się z Maluchem już było - ale uwierzcie mi, 30 minut na basenie wymaga także niemałegobagażu z najpotrzebniejszymi rzeczami. No bo jak zwykle trzeba przewidzieć tysiące przypadków, np. ubranko na zmianę, gdyby to w którym przyjechała niechcący się zmoczyło, dwie pieluszki do pływania - w razie czego (dzieci potrafią nas zaskoczyć również pod tym względem), stój kąpielowy, kosmetyki, szlafroczek, ręczniczek, pieluszki.... Dzięki dokładnie przemyślanej taktyce poszło sprawnie i bez nerwów.  Cała oprawa z pewnością trwa dłużej niż pływanie samo w sobie - jednak uważam, że warto. Wykupienie karnetu mobilizuje do cotygodniowej wyprawy na basen (sobota 9 rano!!!). Myślę, że gdyby Mariankowi Rodzice stwierdzili, że kurs jest im zupełnie niepotrzebny, bo mogą chodzić sami - to jeszcze ani razu by się nie wybrali. Zawsze coś - pogoda, nadrabianie zaległości, które się nagromadziły po całym tygodniu, zakupy - przecież coś trzeba jeść, goście... wyliczać można długo. Dodatkowo nie posądzałabym Mariankowego Taty, aby zrywał się co sobota o 7 rano, aby jechać z córeczką na basen....Sami rozumiecie....

Za nami 3 zajęcia, a kolejne już w sobotę. Marianna była zachwycona i oszołomiona, nie bardziej niż Jej rodzice. Dzielnie oswajała się z wodą, uczyła ruszać nóżkami i rączkami,a nawet nurkowała. Oto kilka fotek Naszej Małej Syrenki...






9 komentarzy:

  1. Piekne zdjecia a Marianka wyglada na zdecydowanie zadowolona :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zdjęcie nr 3 super nie ujmując innym

    OdpowiedzUsuń
  3. Wspaniale zdjecia!!! Gratulacje dlabodwaznych rodzicow

    OdpowiedzUsuń
  4. Rzeczywiście jak syrenka :) Ostatnie zdjęcie super. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. 3 fotka najlepsza! ;D a z jakiego korzystacie basenu? woda chlorowana czy ozonowana?

    OdpowiedzUsuń
  6. Chodziliśmy na basen z wodą ozonowaną. Najlepiej wybierać miejsca, na którym prowadzone są zajęcia dla maluszków - wtedy te baseny są dokładnie sprawdzone przez firmę prowadzącą zajęcia - woda ozonowana i szatnie rodzinne, przewijaki itp.
    Usuń

    OdpowiedzUsuń

Daj znać, co o tym sądzisz