piątek, 30 maja 2014

Spokojnie - mam czas - jestem na macierzyńskim!

Co takiego można robić na macierzyńskim?? Ktoś może pomyśleć - NUDA!! Cały dzień dla siebie i dziecka, nie trzeba rano wstawać, nigdzie nie trzeba się spieszyć, można robić co się chce i kiedy się ma na to ochotę. Prawda była....

 Mariankowa Mama stara się być zorganizowana. I stwierdzenie - stara się - idealnie tu pasuje. Snuje plany, czasami uda się je zrealizować, innym razem trzeba odpuścić. Ale ponieważ jak to już wielokrotnie zostało podkreślone, Mariankowa Mama wiecznie rozmyśla i kombinuje - tym razem układa w głowie sprytny plan załatwienia wszystkich sprawunków za jednym zamachem. Dziś było bardzo ambitnie - spacer z Marianką i Pestem oraz zakupy w drogerii, sklepie z artykułami dla dzieci i na targu. Zaczęło się całkiem sprawnie. Mańka zasnęła dopiero na spacerze, więc szacowany czas na wykonanie zadania - ok. 2 godzin. Pesto na smycz, Mania do wózka i zaczynamy. Pies biega, a Mariankowa Mama pędzi sprincikiem do drogerii ,przypina psa do słupka i niczym błyskawica znajduje się już między półkami sklepowymi. Kupuje, zabiera psa - pędzi dalej. Teraz chwila relaksu - spacer deptakiem. Marianeczka śpi w najlepsze, a Mariankowa Mama idzie, spaceruje, spokojnie, nienerwowo - chwila dla siebie. Podziwia przyrodę, wysłuchuje śpiewu ptaków...Ahhhh.... Nieopatrznie zerka na zegarek. Strach w oczach i przerażenie. Ok - koniec tego dobrego!!! Pora pędzić na targ po pieczywo, warzywa i obowiązkowo po truskawki. Dla ułatwienia - psów nie wolno wprowadzać na teren targowiska - więc sorry Winnetou - biznes to biznes - Pesto znowu wisi na parkanie. Mańkowe powieki zaczynają się uchylać, ruchy rączek stają się podejrzanie coraz żwawsze. Mariankowa Mama zagęszcza ruchy - wie czym to grozi. Nie ma się co łudzić, że ktokolwiek pomyśli o przepuszczeniu Jej w kolejce. W końcu Ona ma czas- jest na macierzyńskim!! Marianka zaczyna delikatnie popłakiwać. Spokojnie - jeszcze chwilkę i będzie po wszystkim. Udało się!! Pieczywo chyba będzie trzeba kupić przy drugim podejściu. Mariankowa Mama pędzi po Pesta i obiera azymut na dom. Mania już nie popłakuję, nazwijmy rzecz po imieniu - Ona się po prostu drze. Pot zaczyna pojawiać się na skroni Mariankowej Mamie. Co z tego, że dziecko płacze, pies na smyczy?? Co z tego, że chce przejść przez ulice, a samochody jak oszalałe wyjeżdżają zza rogu, jakby tylko czekały aż pojawi się na skraju chodnika? Spokojnie Ona ma czas- to macierzyński!! Płacz przeradza się w przeraźliwe wołanie o pomoc!! Serce Mariankowej Mamy rozpada się na kawałki.... Koniec!! Mania na rekach uspokaja się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Co jest? Mania nie jest typem uwielbiającym noszenie... Zerknięcie na zegarek - no tak... Wszystko jasne - pora na jedzenie. Mariankowa Mama zawiodła. Nie wyrobiła się. Limit czasu na załatwienie sprawunków osiągnął krytycznie niskim poziom. Jedną ręką trzymając Mariankę, drugą psa, a trzecią pchając wózek wypełniony zakupami, Mariankowa Mama pobiegła do domu. Przecież ma czas - jest na macierzyńskim i zawsze może robić co chce i kiedy tylko ma na to ochotę. Jak w tym dowcipie: Jak mam ochotę to zmywam, a jak nie mam ochoty zmywać, to prasuje. Prosta sprawa z tym macierzyńskim.


Maki w Warszawie... Dobrze, że jestem na macierzyńskim - to mogłam je zobaczyć ;)





2 komentarze:

  1. Fajnie opisałaś ten macierzyński :) Ale taki plan załatwiania wszystkiego na raz chyba ma każda matka :) Jadę w jedno miejsce i zastanawiam się, czy coś da radę przy okazji załatwić :p Jak się da to z językiem na brodzie, bo dziecko zaczyna krzyczeć :-D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj to z pewnością - inaczej się chyba nie da ;)

      Usuń

Daj znać, co o tym sądzisz